Czy warto się reklamować?

06.07.2021 08:26:43

Podziel się

Pytanie „czy warto się reklamować” nie jest tak niemądre, jak mogłoby się wydawać. W wyszukiwarce Google, gdy wpisze się frazę „czy warto” wyskakują takie podpowiedzi jak „czy warto się szczepić”, „czy warto kupić dolary”, „pielęgnować dawne zwyczaje” czy „być dobrym”. Na którymś z miejsc z kolei znajduje się właśnie pytanie o sens reklamy. Bingo! Najwyraźniej wielu ludzi ma ten dylemat i zastanawia się, czy jest sens tracić pieniądze na reklamę.

Ba, gdy się zastanowić, to pytanie niesie za sobą całkiem ważkie treści! Tuż za nim czają się bowiem następne pytania – kiedy warto, a kiedy nie? Czy warto się wszędzie reklamować? Jaki kanał reklamowy będzie najbardziej odpowiedni dla mnie? Który kanał wybrać, z jakiego zrezygnować?

Na mojej wizytówce jak byk stoi  napisane, że jestem Digital Marketing Manegerem i czuję się bardzo sfrustrowany, kiedy muszę wytłumaczyć mojej mamie czym się zajmuję. Bardziej niż ten angielski zwrot czuję, że sens mojej pracy oddaje określenie „opiekun klienta”. W tym słowie jest jakaś troska, jest też jakiś element odpowiedzialności. Ktoś powierza mi/nam/agencji swój budżet, los swojej firmy i wierzy, że nie zawiedziemy jego zaufania.

Bardzo mnie denerwuje, gdy rozmawiając o celowości jakiegoś działania, słyszę odpowiedź „bo klient tak chciał”. Wychodzę z założenia, że klient zna się na swoim biznesie, ale nie zna się na reklamie, bo gdyby się znał, zajmowałby się nią osobiście, a nie zlecał ją komuś na zewnątrz i jeszcze mu za to płacił. Rolą opiekuna klienta jest doradzanie, a czasem odradzenie, jeśli klient upiera się przy jakiś działaniach, które mogą nie przynieść mu efektu. Zdarza nam się planując kampanie, nie proponować niekiedy pewnych działań w digitalu, nawet jeśli mielibyśmy stracić przez to klienta. To zabrzmi jak herezja, ale nie wszystkie cele da się zrealizować kampanią w Google Ads czy Facebook Ads.

 

 

Długo myśleliśmy w zespole nad kampanią dla firmy z branży rolniczej, która chciała zwiększyć sprzedaż swojego produktu, którym był ziemniak hodowlany. Grupą odbiorców byli nie konsumenci, a inne firmy. Uznaliśmy, że prowadząc standardową kampanię w Internecie, przepalimy budżet – trudno nam będzie dotrzeć do profesjonalnych kupujących, którzy będą zainteresowani hurtowymi zamówieniami. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na kampanię sms-ową, która przyniosła firmie wiele leadów.  Cel został osiągnięty dzięki wyjściu poza schemat i wybraniu innego, mniej oczywistego i zupełnie nie digitalowego kanału.

Zawsze dobrze robi różnorodność i  konwergencja. Najlepsze efekty przynoszą kampanie, które łączą w sobie wiele działań. Pracując nad strategią reklamową i przygotowując harmonogram działań warto pomyśleć o tym o tym, aby mówiąc obrazowo – nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Nie skupiać się na jednym, dwóch kanałach komunikacji, tylko stosować ich maksymalnie wiele. Gdy zwiedzie nas jeden, trzeba mieć nadzieję, że zadziała drugi. Trzeba być w kimś w stylu średniowiecznego władcy, który prowadząc wojnę, asekuruje swoją rodzinę i nie trzyma jej w jednej lokalizacji, tylko umieszcza każdego członka osobno w silnie strzeżonym zamku.

Warto planując swoje działania wyjść z Internetu i spróbować działań offline. Coraz więcej firm korzysta z różnych form reklamy zewnętrznej. Tu szczególną popularnością cieszą się citylighty, czyli niewielkie nośniki o wielkości 1,2m na 1,8 m, które można spotkać w Poznaniu na wiatach przystankowych. Citylighty mogą mieć formę plakatów za szybą lub nowoczesnych ekranów LCD. Pewnie z tego powodu ta forma reklamy jest postrzegana przez firmy jako nowatorska i chętnie przez nie używana. Choć oczywiście nikt by z niej nie korzystał, gdyby to był jedyny powód  - po prostu citylighty są zlokalizowane na w bardzo dobrych lokalizacjach, gdzie z reklamą może zapoznać się codziennie tłum ludzi. W porównaniu ze stosunkowo niewielką ceną za emisję, to działanie może dać niezłego kopa naszej działalności! Zwłaszcza, gdy grafika jest dostosowana do tego nośnika – nie przeładowana treścią, skupiająca się na najważniejszych elementach i atrakcyjna wizualnie.

 

Podobnie jak outdoor na słupach – czy kojarzycie ze starych, polskich filmów odrapane słupy reklamowe, a na nich smętnie powiewające strzępy plakatów informujące o tym, że  - dajmy na to  - cyrk przyjechał do miasta? Jeśli tak, zapomnijcie o tym! Dzisiejsze nośniki nie mają z tamtymi nic wspólnego. Estetyczne, podświetlane, skutecznie zbudują prestiż Waszej marki i zrealizują cel reklamowy.

 

Form reklamy outdoorowej jest o wiele więcej, wystarczy wspomnieć jeszcze o backlightach oraz megaboardach, które przykuwają uwagę przy uczęszczanych odcinkach autostrad. Paradoksalnie i nie do końca słusznie, uchodzą za drogie, w porównaniu choćby z reklamą na Facebooku. Gdy się jednak porówna zasięgi i ilość osób, która ma szansę zapoznać się z treścią naszego komunikatu reklamowego,  to wynik już nie jest taki jednoznaczny. Digital nie zawsze jest tani.

 

W reklamie jest takie powiedzenie, że zwykle tylko połowa naszych działań przynosi efekt. Problem w tym, że nie wiemy, która to jest połowa. To oczywiście duże uproszczenie, bo dzięki narzędziom analitycznym jak choćby Google Analitycs, możemy z dużą dozą pewności dowiedzieć się, które narzędzie sprzedaje. Nigdy nie mamy jednak stuprocentowej pewności, w którym momencie nasz klient powziął decyzję zakupową. Czy skłonił go do tego był mijany codziennie na przystanku plakat? Może wyświetlająca się reklama w Internecie? Reklama w telewizji? Mailing? Co ostatecznie sprawiło, że dokonując wyboru, wziął pod uwagę naszą firmę? 

Wszyscy odczuwamy ogromną ulgę, że mamy już za sobą pandemię i związane za nią zamrożenie gospodarki. Pozytywny ruch widać praktycznie w każdej branży, również reklamowej. Firmy przypominają sobie o budżetach reklamowych i szukają rozsądnych sposobów ich wydania. Warto wydawać je z kimś, kto ma odpowiednie doświadczenie, narzędzia oraz środki. I może nam zagwarantować dotarcie z naszą reklamą do naszych klientów.   

Łukasz Cholewicki